niedziela, 30 grudnia 2018

Zignoruj i biegnij do celu- Mężczyzna


- Spieszę się. Pogadamy później.
Rzuciłeś na odczepnego, a nim ten zdążył jakkolwiek zareagować, puściłeś się biegiem przed siebie. Musiałeś dotrzeć do Sali Tronowej by spytać się o Złą Wiedźmę. Nie odwracałeś się bo i po co. Domyślałeś się, że jak zwykle pokręcił głową myśląc, że przydybie cię przy następnej okazji. Przemierzałeś kolejne metry zawiłych korytarzy, by ostatecznie dotrzeć do celu. Przystanąłeś na dłuższą chwilę, by uspokoić swój oddech. Lepiej by nie wypytywali cię dodatkowo, czemu tutaj aż przybiegłeś. Otarłeś pot z czoła wierzchem dłoni, a gdy uznałeś, że to odpowiedni moment, otworzyłeś drzwi. Toriel jak i Asgor siedzieli właśnie na swoich tronach, rozmawiając o czymś. Wyglądali na wesołych. Uznałeś więc, że nie prowadzą konwersacji o sprawach Królestwa. Gdy zwrócili na ciebie uwagę, podszedłeś o parę kroków bliżej.
- Witaj mój drogi!- Zaczął Asgore, wyraźnie w dobrym humorze. W odpowiedzi przywitałeś się, unosząc jak najrealniej kąciki ust w górę.- Co cię do nas sprowadza?- Kontynuował.
Przebiegłeś spojrzeniem po obojgu. Nie odpowiedziałeś od razu. Starałeś się ułożyć zdanie w głowie jak najlepiej umiałeś, podczas gdy twoi rozmówcy cierpliwie i spokojnie czekali. Wzrokiem wędrowałeś po wielkich donicach ustawionych po obu stronach ścian. Zawiesiłeś spojrzenie też na moment na złotych pękach kwiatów wyrastających z donic. Gdy twoje spojrzenie padło na wielki obraz waszej rodziny, otrzeźwiałeś, uznając, że najlepsza będzie bezpośredniość i swobodny ton wypowiedzi.
-Chciałem… spotkać się ze Złą Wiedźmą. Czy wiecie może, gdzie teraz się znajduje?
Spytałeś lekko, w duchu mając jednak szczerą nadzieję, że wskażą ci miejsce jej pobytu. Toriel jak i Asgore spojrzeli po sobie, mrucząc między sobą domniemania, gdzie owa kobieta może być. Kozia kobieta stukała palcem w złote oparcie tronu, rozmyślając, aż lekki okrzyk nie obwieścił, że sobie przypomniała. Spojrzała jeszcze w stronę okien dla pewności.
- Biorąc pod uwagę porę dnia, wspominała, że po powrocie z targu, będzie planowała udać się do ogrodów. Myślę, że powinnaś poszukać w ogrodach.
Zakończyła z uśmiechem. Odwzajemniłeś go najlepiej jak umiałeś, ukrywając swoją chęć pośpiechu, po czym dziękując prawie wypadłeś z Sali Tronowej. Zamknąłeś drzwi, a gdy się obróciłeś… wpadłeś znów na kogoś. Tak. Teraz byłeś pewien, że na kogoś. Na szczęście Grillby tym razem zdołał zachować równowagę, łapiąc cię za dłoń i ratując cię przed drugim upadkiem tego dnia.
- Skąd wiedziałeś, że tu będę?
Grillby w odpowiedzi wzruszył ramionami, uśmiechając się lekko. Mniejsza z tym. Chciałeś już odejść, jednakże poczułeś, że ściska lekko twoją dłoń i wskazuje znów jakiś kierunek. Poszedłeś z nim posłusznie parę kroków, jednak gdy puścił twoją dłoń, zadowolony, że za nim podążasz- zawahałeś się. Może jednak faktycznie warto pójść za Grillbym i poczekać jak to się potoczy? W końcu Zła Wiedźma już postawiła swoje warunki. Z drugiej jednak strony nadal miałeś nadzieję, że po odpowiedniej rozmowie uda wam się dotrzeć do lepszego rozwiązania, skoro tak usilnie chciała pomóc.


PODĄŻASZ ZA GRILLBYM


SZUKASZ WIEDŹMY W OGRODACH

Zainteresuj się- Mężczyzna


- Grillby…- Zacząłeś niepewnie.- Czy coś się stało? Jesteś jakiś nieswój.
Pytanie zawisło w niezręcznej ciszy między wami. Grillby westchnął ciężko. Po chwili wahania wskazał palcem na swoje gardło. Wpatrywałeś się w niego, próbując pojąć sens tego, co właśnie pokazał.
- Boli cię gardło? Jeśli tak to… może udaj się do kuchni? Miód z cebulą bardzo pomagają…
Powiedziałeś niepewnie, gotowy nawet go tam zaprowadzić. Skryłeś lekkie… rozdrażnienie. Czym? A mianowicie faktem jak stłumione twoje zmartwienie było. Czułeś się bardziej jakbyś robił to z jakiegoś obowiązku, przyzwyczajenia, lub po prostu dlatego, że tak trzeba. Starałeś się tego jednak po sobie nie pokazać. Tę jedną chwilkę Zła Wiedźma mogła zaczekać. Nie miałeś pewności, czy robisz to dlatego, że chcesz, czy aby przekonać samego siebie, że potrafisz mieć „ludzkie odruchy.”
Grillby położył delikatnie dłoń na twoim ramieniu, wytrącając cię tym samym z rozmyślań. Przeniosłeś spojrzenie na jego twarz. Chciałeś rozczytać jego emocje, jednak… to było wyjątkowo ciężkie. Zmieszanie? Nie. Niepewność? Chyba tak. Zmartwienie? Strach? Ciężko ci było to określić. Westchnął ponownie, wskazując swoje gardło, po czym rozwarł lekko usta, jakby chcąc coś powiedzieć. Przechyliłeś głowę na bok, milcząc dłuższą chwilę. Ostatecznie poza oddechem, nic nie uciekło z jego ust, które po chwili zamknął, wskazując znów tą samą część ciała. I wtedy cię olśniło. Przy żadnym odetchnięciu nie słyszałeś jego głosu. Jedynie samo powietrze uciekające z jego płuc.
 W jednym momencie wszystkie mięśnie na twoim ciele napięły się. Gdybyś mógł czuć teraz nieco więcej, spodziewasz się, że poczułbyś jak ciarki przebiegają po twoim kręgosłupie. Czy to było to? Czy znalazłeś właśnie osobę, która również była obarczona klątwą? Jeśli tak… to cóż. Szybko poszło. Nie miałeś jednak pewności co tak właściwie powinieneś w tej chwili zrobić. Pomóc? Ale jak? Nie poznasz sposobu jak złamać jego klątwę. O tym, że ci powie mogłeś zapomnieć. Pisać na nieszczęście nie umiał…. A w zgadywanki nie będziesz się bawić, bo i tak nic z tego by nie wynikło. Choć właściwie czy miałeś obowiązek mu pomóc? Zła Wiedźma nie mówiła nic na ten temat. Był jedynie kimś, byś „nie czuł się samotny” w klątwie. Co sprawiało, że nieco miałeś poczucie winy, że przez ciebie ktoś został obarczony czymś takim. Choć i tak uważałeś, że całość to jeden wielki bezsens i jak tylko znajdziesz Złą Wiedźmę to skutecznie wyperswadujesz jej cały pomysł z głowy.
- Nie możesz mówić…
Powiedziałeś w końcu, uświadamiając sobie, że stałeś się i gapiłeś tak na niego zastygły przez dobrą minutę. Mięśnie rozluźniły się, a ty wypuściłeś z siebie cały ciężar przemyśleń głośnym westchnięciem. Grillby na twoje słowa skinął głową. Ciężko było zobaczyć u niego prawdziwe emocje. Przynajmniej ty zawsze miałeś wrażenie, że przywdziewa maskę, nie pokazując prawdziwych myśli i odczuć. Teraz jednak ewidentnie widziałeś, że cała sprawa mocno go ruszyła. Zdecydowanie nadal to do niego nie docierało. I jakkolwiek twoje uczucia nie byłyby stłumione, tak obchodziło cię to, że to z twojego powodu spotkała go krzywda.
- Wiesz może w jaki sposób to się stało?
Zacząłeś ostrożnie. Uznałeś, że najłatwiej będzie spróbować zadawać pytania, na które będzie mógł skinąć głową lub nią pokręcić. Będzie to chociaż minimalny sposób na porozumienie się z nim. Gdy skinął głową, ponownie zamilkłeś. W odpowiedzi uniósł brew. Domyślał się, że się domyślasz? A może domyślał się, że się domyślasz, że on się domyśla…. Czekaj. Wróć. Co? W każdym razie wiedziałeś już, że w jakikolwiek sposób nie przebiegło to w jego przypadku, nie był całkowicie nieświadomy czemu go to spotkało… Czy w takim razie wiedział, że to przez ciebie? Przyjrzałeś się mu uważnie, jednak wszystko wskazywało na to, że nie.
Po dłuższej chwili nie dawania żadnych oznak życia, odsunął się od ciebie o krok, by następnie gestem ręki wskazać ci kierunek, którym masz z nim podążać. Otrząsnęłeś się z kolejnej chwili zawieszenia, widząc jak zatrzymuje się parę kroków dalej i sprawdza czy za nim podążasz. Zdecydowanie chciał byś z nim poszedł. Dokąd jednak cię chciał zaprowadzić? Nadal chciałeś porozmawiać ze Złą Wiedźmą i nie byłeś pewien czy takie zbaczanie z drogi będzie dobrym pomysłem.


PODĄŻASZ ZA GRILLBYM



IGNORUJESZ GRILLBIEGO I IDZIESZ DALEJ

Zignoruj i biegnij do celu- Kobieta


- Spieszę się. Pogadamy później.
Rzuciłaś na odczepnego, a nim ten zdążył jakkolwiek zareagować, puściłaś się biegiem przed siebie. Musiałaś dotrzeć do Sali Tronowej by spytać się o Złą Wiedźmę. Nie odwracałaś się bo i po co. Domyślałaś się, że jak zwykle pokręcił głową myśląc, że przydybie cię przy następnej okazji. Trzymając dłońmi lekko podwiniętą suknię dla swobodniejszego biegu, przemierzałaś kolejne metry zawiłych korytarzy, by ostatecznie dotrzeć do celu. Przystanęłaś na dłuższą chwilę, by uspokoić swój oddech. Lepiej by nie wypytywali cię dodatkowo, czemu tutaj aż przybiegłaś. Otarłaś pot z czoła wierzchem dłoni, a gdy uznałaś, że to odpowiedni moment, otworzyłaś drzwi. Toriel jak i Asgor siedzieli właśnie na swoich tronach, rozmawiając o czymś. Wyglądali na wesołych. Uznałaś więc, że nie prowadzą konwersacji o sprawach Królestwa. Gdy zwrócili na ciebie uwagę, podeszłaś o parę kroków bliżej.
- Witaj kochanie!- Zaczął Asgore, wyraźnie w dobrym humorze. W odpowiedzi przywitałaś się, unosząc jak najrealniej kąciki ust w górę.- Co cię do nas sprowadza?- Kontynuował.
Przebiegłaś spojrzeniem po obojgu. Nie odpowiedziałaś od razu. Starałaś się ułożyć zdanie w głowie jak najlepiej umiałaś, podczas gdy twoi rozmówcy cierpliwie i spokojnie czekali. Wzrokiem wędrowałaś po wielkich donicach ustawionych po obu stronach ścian. Zawiesiłaś spojrzenie też na moment na złotych pękach kwiatów wyrastających z donic. Gdy twoje spojrzenie padło na wielki obraz waszej rodziny, otrzeźwiałaś, uznając, że najlepsza będzie bezpośredniość i swobodny ton wypowiedzi.
-Chciałam… spotkać się ze Złą Wiedźmą. Czy wiecie może, gdzie teraz się znajduje?
Spytałaś lekko, w duchu mając jednak szczerą nadzieję, że wskażą ci miejsce jej pobytu. Toriel jak i Asgore spojrzeli po sobie, mrucząc między sobą domniemania, gdzie owa kobieta może być. Kozia kobieta stukała palcem w złote oparcie tronu, rozmyślając, aż lekki okrzyk nie obwieścił, że sobie przypomniała. Spojrzała jeszcze w stronę okien dla pewności.
- Biorąc pod uwagę porę dnia, wspominała, że po powrocie z targu, będzie planowała udać się do ogrodów. Myślę, że powinnaś poszukać w ogrodach.
Zakończyła z uśmiechem. Odwzajemniłaś go najlepiej jak umiałaś, ukrywając swoją chęć pośpiechu, po czym dziękując prawie wypadłaś z Sali Tronowej. Zamknęłaś drzwi, a gdy się obróciłaś… wpadłaś znów na kogoś. Tak. Teraz byłaś pewna, że na kogoś. Na szczęście Grillby tym razem zdołał zachować równowagę, łapiąc cię za dłoń i ratując cię przed drugim upadkiem tego dnia.
- Skąd wiedziałeś, że tu będę?
Grillby w odpowiedzi wzruszył ramionami, uśmiechając się lekko. Mniejsza z tym. Chciałaś już odejść, jednakże poczułaś, że ściska lekko twoją dłoń i wskazuje znów jakiś kierunek. Poszłaś z nim posłusznie parę kroków, jednak gdy puścił twoją dłoń, zadowolony, że za nim podążasz- zawahałaś się. Może jednak faktycznie warto pójść za Grillbym i poczekać jak to się potoczy? W końcu Zła Wiedźma już postawiła swoje warunki. Z drugiej jednak strony nadal miałaś nadzieję, że po odpowiedniej rozmowie uda wam się dotrzeć do lepszego rozwiązania, skoro tak usilnie chciała pomóc.


PODĄŻASZ ZA GRILLBYM


SZUKASZ WIEDŹMY W OGRODACH

Zainteresuj się- Kobieta


- Grillby…- Zaczęłaś niepewnie.- Czy coś się stało? Jesteś jakiś nieswój.
Pytanie zawisło w niezręcznej ciszy między wami. Grillby westchnął ciężko. Po chwili wahania wskazał palcem na swoje gardło. Wpatrywałaś się w niego, próbując pojąć sens tego, co właśnie pokazał.
- Boli cię gardło? Jeśli tak to… może udaj się do kuchni? Miód z cebulą bardzo pomagają…
Powiedziałaś niepewnie, gotowa nawet go tam zaprowadzić. Skryłaś lekkie… rozdrażnienie. Czym? A mianowicie faktem jak stłumione twoje zmartwienie było. Czułaś się bardziej jakbyś robiła to z jakiegoś obowiązku, przyzwyczajenia, lub po prostu dlatego, że tak trzeba. Starałaś się tego jednak po sobie nie pokazać. Tę jedną chwilkę Zła Wiedźma mogła zaczekać. Nie miałaś pewności, czy robisz to dlatego, że chcesz, czy aby przekonać samą siebie, że potrafisz mieć „ludzkie odruchy.”
Grillby położył delikatnie dłoń na twoim ramieniu, wytrącając cię tym samym z rozmyślań. Przeniosłaś spojrzenie na jego twarz. Chciałaś rozczytać jego emocje, jednak… to było wyjątkowo ciężkie. Zmieszanie? Nie. Niepewność? Chyba tak. Zmartwienie? Strach? Ciężko ci było to określić. Westchnął ponownie, wskazując swoje gardło, po czym rozwarł lekko usta, jakby chcąc coś powiedzieć. Przechyliłaś głowę na bok, milcząc dłuższą chwilę. Ostatecznie poza oddechem, nic nie uciekło z jego ust, które po chwili zamknął, wskazując znów tą samą część ciała. I wtedy cię olśniło. Przy żadnym odetchnięciu nie słyszałaś jego głosu. Jedynie samo powietrze uciekające z jego płuc.
 W jednym momencie wszystkie mięśnie na twoim ciele napięły się. Gdybyś mogła czuć teraz nieco więcej, spodziewasz się, że poczułabyś jak ciarki przebiegają po twoim kręgosłupie. Czy to było to? Czy znalazłaś właśnie osobę, która również była obarczona klątwą? Jeśli tak… to cóż. Szybko poszło. Nie miałaś jednak pewności co tak właściwie powinnaś w tej chwili zrobić. Pomóc? Ale jak? Nie poznasz sposobu jak złamać jego klątwę. O tym, że ci powie mogłaś zapomnieć. Pisać na nieszczęście nie umiał…. A w zgadywanki nie będziesz się bawić, bo i tak nic z tego by nie wynikło. Choć właściwie czy miałaś obowiązek mu pomóc? Zła wiedźma nie mówiła nic na ten temat. Był jedynie kimś, byś „nie czuła się samotna” w klątwie. Co sprawiało, że nieco miałaś poczucie winy, że przez ciebie ktoś został obarczony czymś takim. Choć i tak uważałaś, że całość to jeden wielki bezsens i jak tylko znajdziesz Złą Wiedźmę to skutecznie wyperswadujesz jej cały pomysł z głowy.
- Nie możesz mówić…
Powiedziałaś w końcu, uświadamiając sobie, że stałaś się i gapiłaś tak na niego zastygła przez dobrą minutę. Mięśnie rozluźniły się, a ty wypuściłaś z siebie cały ciężar przemyśleń głośnym westchnięciem. Grillby na twoje słowa skinął głową. Ciężko było zobaczyć u niego prawdziwe emocje. Przynajmniej ty zawsze miałaś wrażenie, że przywdziewa maskę, nie pokazując prawdziwych myśli i odczuć. Teraz jednak ewidentnie widziałaś, że cała sprawa mocno go ruszyła. Zdecydowanie nadal to do niego nie docierało. I jakkolwiek twoje uczucia nie byłyby stłumione, tak obchodziło cię to, że to z twojego powodu spotkała go krzywda.
- Wiesz może w jaki sposób to się stało?
Zaczęłaś ostrożnie. Uznałaś, że najłatwiej będzie spróbować zadawać pytania, na które będzie mógł skinąć głową lub nią pokręcić. Będzie to chociaż minimalny sposób na porozumienie się z nim. Gdy skinął głową, ponownie zamilkłaś. W odpowiedzi uniósł brew. Domyślał się, że się domyślasz? A może domyślał się, że się domyślasz, że on się domyśla…. Czekaj. Wróć. Co? W każdym razie wiedziałaś już, że w jakikolwiek sposób nie przebiegło to w jego przypadku, nie był całkowicie nieświadomy czemu go to spotkało… Czy w takim razie wiedział, że to przez ciebie? Przyjrzałaś się mu uważnie, jednak wszystko wskazywało na to, że nie.
Po dłuższej chwili nie dawania żadnych oznak życia, odsunął się od ciebie o krok, by następnie gestem ręki wskazać ci kierunek, którym masz z nim podążać. Otrząsnęłaś się z kolejnej chwili zawieszenia, widząc jak zatrzymuje się parę kroków dalej i sprawdza czy za nim podążasz. Zdecydowanie chciał byś z nim poszła. Dokąd jednak cię chciał zaprowadzić? Nadal chciałaś porozmawiać ze Złą Wiedźmą i nie byłaś pewna czy takie zbaczanie z drogi będzie dobrym pomysłem.


PODĄŻASZ ZA GRILLBYM


IGNORUJESZ GRILLBIEGO I IDZIESZ DALEJ

sobota, 29 grudnia 2018

Początek klątwy- Mężczyzna


Twoja dłoń niemalże automatycznie powędrowała do mostka. Skrzywiłeś się na to doznanie. Nie. To musiał być tylko głupi sen. To niemożliwe. Ale… jeśli tak? Przygryzłeś dolną wargę, nerwowo pocierając wewnętrzną stroną dłoni po mostku. Po chwili do głowy wpadł ci pewien pomysł. W tej sytuacji… najłatwiej będzie spróbować doprowadzić się do paniki. Jeśli faktycznie wszystko będzie stłumione, to znak, że to wszystko było prawdą. Jeśli nie… cóż. Nad sposobem uspokojenia się pomyślisz wtedy.
Wstałeś, by po chwili zacząć nerwowo kroczyć po pokoju. W kółko i w kółko wałkowałeś w umyśle moment zamykania w złotej klatce. Moment, w którym dowiedziałeś się czego zostałeś pozbawiony. Skupiałeś się na uczuciu nieprzyjemnego chłodu w klatce piersiowej i… nic. Co prawda czułeś lekki niepokój całą sprawą, jednakże… to było zdecydowanie dalekie nawet od zdenerwowania. Nie. To nie mogła być prawda. Podbiegłeś do misy z wodą, by nerwowo nalać do niej przyniesionej przez pokojówkę ciepłej wody. Obmyłeś w pośpiechu twarz, pozwalając by krople rozbryzgały się na podłodze. Nie przejmując się tym pochwyciłeś za ręcznik, którym wytarłeś niedbale twarz. Musiałeś stąd wyjść. Musiałeś zrobić… coś. Nie wiedziałeś właściwie co, ale nie potrafiłeś dłużej wytrzymać we własnej komnacie. Musiałeś iść gdziekolwiek. Biec gdziekolwiek. Złapałeś za strój, w którym ćwiczyłeś łucznictwo. Tak prędko jeszcze nigdy się nie ubierałeś. Już po chwili drzwi od twojej komnaty otworzyły się szeroko, gdy ty skacząc na jednej nodze wybiegłeś, walcząc jeszcze z pantoflem. Ostatecznie puściłeś się biegiem, nie zważając na to, kogo mijałeś. Choć właściwie powinieneś. Ktoś jeszcze jest pod wpływem klątwy. Ktoś. Ale kto? Jak miałeś to rozpoznać? Miało być to proste. Tylko najpierw musisz tę osobę w ogóle spotkać. Co jeśli jest to jakaś służąca, z którą widujesz się raz na Bóg wie ile? Nie… wątpiłeś, by Zła Wiedźma coś takiego zrobiła. W końcu ostatecznie chciała dobrze, czyż nie? Okej. Na tę myśl przewróciłeś oczami. Nadal nie pojmowałeś jak to niby miałoby ci pomóc w czymkolwiek. Losy królestwa jednak cię obchodziły.
Przebiegłeś przez plac, na którym zazwyczaj ćwiczyłeś łucznictwo. Zdziwiony Asriel jak i Undyne aż na moment zaprzestali swojego treningu, ze zdziwieniem obserwując cię. Usłyszałeś nawet jak zmartwieni cię wołają, jednakże na ten moment nawet to do ciebie nie dotarło. Wbiegłeś do innej części zamku. Zła Wiedźma. Musiałeś ją znaleźć. Tak. I przekonać ją jakoś by to wszystko cofnęła. Za nic nie dasz się wrobić w coś takiego. A więc najpierw musiałeś się udać do Sali Tronowej by spytać Toriel bądź Asgora o jej aktualne miejsce pobytu. Z rozmyślań jednak wytrąciło cię coś. Dokładnie to wpadnięcie na coś i odbicie się. Poleciałeś z impetem na podłogę i tylko fakt, że się po niej przeturlałeś przez dobry metr, uchronił cię przed większością siniaków.
- Co do…
Odezwałeś się, upewniając, że kark oraz kończyny są całe. Usiadłeś ostrożnie, masując swoją głowę bardziej z poczucia że powinieneś jej okazać po upadku uwagę, niż z faktycznego bólu. Dopiero po chwili wpadłeś na to, by lepiej zobaczyć na co wpadłeś. Gdy przeniosłeś wzrok przed siebie, poprawiłeś się w myślach. Na kogo wpadłeś a nie na co. Zerwałeś się na równe nogi, podchodząc do Grillbiego, który zbierał się powoli z posadzki, oniemiały zderzeniem zupełnie tak jak ty przed chwilą.
- Tak bardzo cię przepraszam… spieszyłem się… nie zauważyłem cię…
Wyspałeś ciężko, starając się uspokoić oddech po takim biegu. Ten ostatecznie spojrzał na ciebie, przyjmując dłoń, którą wyciągnąłeś by pomóc mu wstać. Podniósł się z podłogi, poprawiając prędko ubranie. Gdy upewnił się, że leży odpowiednio i nie jest brudny, skinął ci głową. Zawaliłeś go gradem pytań o samopoczucie jak i samymi przeprosinami. On jednak uniósł obie ręce w geście uspokojenia cię. Właściwie to… czemu się nie odzywał? Zazwyczaj już by cię uspokajał, mówiąc, że wszystko jest w porządku… a potem pogonił cię na zajęcia jakie według swojego grafiku właśnie miałeś mieć. Teraz jednak… miałeś wrażenie, że zachowuje dystans. Jest wycofany i milczący. Coś ci nie pasowało.

ZAINTERESUJ SIĘ


ZIGNORUJ I BIEGNIJ DO CELU

Początek klątwy- Kobieta


Twoja dłoń niemalże automatycznie powędrowała do mostka. Skrzywiłaś się na to doznanie. Nie. To musiał być tylko głupi sen. To niemożliwe. Ale… jeśli tak? Przygryzłaś dolną wargę, nerwowo pocierając wewnętrzną stroną dłoni po mostku. Po chwili do głowy wpadł ci pewien pomysł. W tej sytuacji… najłatwiej będzie spróbować doprowadzić się do paniki. Jeśli faktycznie wszystko będzie stłumione, to znak, że to wszystko było prawdą. Jeśli nie… cóż. Nad sposobem uspokojenia się pomyślisz wtedy.
Wstałaś, by po chwili zacząć nerwowo kroczyć po pokoju. W kółko i w kółko wałkowałaś w umyśle moment zamykania w złotej klatce. Moment, w którym dowiedziałaś się czego zostałaś pozbawiona. Skupiałaś się na uczuciu nieprzyjemnego chłodu w klatce piersiowej i… nic. Co prawda czułaś lekki niepokój całą sprawą, jednakże… to było zdecydowanie dalekie nawet od zdenerwowania. Nie. To nie mogła być prawda. Podbiegłaś do misy z wodą, by nerwowo nalać do niej przyniesionej przez pokojówkę ciepłej wody. Obmyłaś w pośpiechu twarz, pozwalając by krople rozbryzgały się na podłodze. Nie przejmując się tym pochwyciłaś za ręcznik, którym wytarłaś niedbale twarz. Musiałaś stąd wyjść. Musiałaś zrobić… coś. Nie wiedziałaś właściwie co, ale potrafiłaś dłużej wytrzymać we własnej komnacie. Musiałaś iść gdziekolwiek. Biec gdziekolwiek. Złapałaś za suknię, w której zazwyczaj ćwiczyłaś łucznictwo. Tak prędko jeszcze nigdy się nie ubierałaś. Już po chwili drzwi od twojej komnaty otworzyły się szeroko, gdy ty skacząc na jednej nodze wybiegłaś, walcząc jeszcze z pantoflem. Ostatecznie puściłaś się biegiem, nie zważając na to, kogo mijałaś. Choć właściwie powinnaś. Ktoś jeszcze jest pod wpływem klątwy. Ktoś. Ale kto? Jak miałaś to rozpoznać? Miało być to proste. Tylko najpierw musisz tę osobę w ogóle spotkać. Co jeśli jest to jakaś służąca, z którą widujesz się raz na Bóg wie ile? Nie… wątpiłaś, by Zła Wiedźma coś takiego zrobiła. W końcu ostatecznie chciała dobrze, czyż nie? Okej. Na tę myśl przewróciłaś oczami. Nadal nie pojmowałaś jak to niby miałoby ci pomóc w czymkolwiek. Losy królestwa jednak cię obchodziły.
Przebiegłaś przez plac, na którym zazwyczaj ćwiczyłaś łucznictwo. Zdziwiony Asriel jak i Undyne aż na moment zaprzestali swojego treningu, ze zdziwieniem obserwując cię. Usłyszałaś nawet jak zmartwieni cię wołają, jednakże na ten moment nawet to do ciebie nie dotarło. Wbiegłaś do innej części zamku. Zła Wiedźma. Musiałaś ją znaleźć. Tak. I przekonać ją jakoś by to wszystko cofnęła. Za nic nie dasz się wrobić w coś takiego. A więc najpierw musiałaś się udać do Sali Tronowej by spytać Toriel bądź Asgora o jej aktualne miejsce pobytu. Z rozmyślań jednak wytrąciło cię coś. Dokładnie to wpadnięcie na coś i odbicie się. Poleciałaś z impetem na podłogę i tylko fakt, że się po niej przeturlałaś przez dobry metr, uchronił cię przed większością siniaków.
- Co do…
Odezwałaś się, upewniając, że kark oraz kończyny są całe. Usiadłaś ostrożnie, masując swoją głowę bardziej z poczucia że powinnaś jej okazać po upadku uwagę, niż z faktycznego bólu. Dopiero po chwili wpadłaś na to, by lepiej zobaczyć na co wpadłaś. Gdy przeniosłaś wzrok przed siebie, poprawiłaś się w myślach. Na kogo wpadłaś a nie na co. Zerwałaś się na równe nogi, podchodząc do Grillbiego, który zbierał się powoli z posadzki, oniemiały zderzeniem zupełnie tak jak ty przed chwilą.
- Tak bardzo cię przepraszam… spieszyłam się… nie zauważyłam cię…
Wyspałaś ciężko, starając się uspokoić oddech po takim biegu. Ten ostatecznie spojrzał na ciebie, przyjmując dłoń, którą wyciągnęłaś by pomóc mu wstać. Podniósł się z podłogi, poprawiając prędko ubranie. Gdy upewnił się, że leży odpowiednio i nie jest brudny, skinął ci głową. Zawaliłaś go gradem pytań o samopoczucie jak i samymi przeprosinami. On jednak uniósł obie ręce w geście uspokojenia cię. Właściwie to… czemu się nie odzywał? Zazwyczaj już by cię uspokajał, mówiąc, że wszystko jest w porządku… a potem pogonił cię na zajęcia jakie według swojego grafiku właśnie miałaś mieć. Teraz jednak… miałaś wrażenie, że zachowuje dystans. Jest wycofany i milczący. Coś ci nie pasowało.